Nie wiem co się stało z moim bikelogiem ale uciekło mi jakieś 900km... No nic, trudno. Wczoraj spokojnie, szosa Raszówka - Legnica - Raszówka wieczorną porą. Dlaczego tutaj nie ma żadnego terenu?!
Troszkę mnie tu nie było. A bo to szkoła, a bo koniec roku, zaliczanie na pasek, jakieś jeszcze milsze sprawy i tak jakoś zleciało. :) Od tamtego czasu zrobiłem, tak jak widać z prawej strony, 262 km, nie wiem czy to dużo czy to mało - po prostu mało mam czasu na rower. Czas jazdy jak i km w terenie są wielkością przybliżoną, znając moje możliwości i przebieg wypadów w miarę realne. Zaliczyliśmy ok. 50 km - najdłuższy w tym roku, aż wstyd się przyznawać, że tak mało - wypad na rajd do Krotoszyc. W lasku, jak to w lasku. Wczoraj pierwszy raz od ostatniej gleby zjechałem rynną bez hamowania. Po wypadku lisa, za każdym razem zastanawiam się czy ktoś będzie jechał z naprzeciwka i trochę mnie to denerwuje bo nie chciałbym się z kimś stuknąć. Sezon jakoś leci, póki co małe wypady i niech tak zostanie. No i trupa muszę zrobić 10 takich samych wpisów, co za bezsens.