Dreszczyk emocji.
Wtorek, 6 kwietnia 2010
· Komentarze(5)
Kategoria Sezon 2010
Dzisiaj to się działo... oj działo się działo. Rylu jak to Rylu: 'no ja nie mogę, muszę babci ogródek przekopać...' no to co, w towarzystwo wpadł Lisu. A z Lisem jak to z Lisem odpoczynku nie ma. Jedziemy spokojnie do lasku i mówi 'chodź pokażę Ci taki fajny zjazd nowy mamy... ble ble ble' miał być łatwy. No patrzę zjechał na lajciku to się wycofałem jakieś 10 metrów, wsiadam na rower wpinam tego buta i wpinam a on chyba błotem zalazł i się wpiąć nie chciał, korzeń już przede mną dobra jest klik! no to jadziem. Korzeń mijam widzę, że dalej jest taka dziura i dopiero ląd jakieś 30cm niżej, a na dole dwa drzewa. I tu się zaczęły schody... takiego czegoś to ja jeszcze w życiu nie przeżyłem. Tylne koło zsunęło się już z tego korzenia, a ja czuję, że lecę w powietrzu, a obok mnie już te drzewa zaraz. Widziałem już jak mi się zęby w glebę wgryzają i nagle grunt pod kołami rower sam skręcił i drzewa ominąłem. Takiego zjazdu to jeszcze w życiu nie miałem, ręce trzęsły mi się kolejne 10 minut, a do teraz pamiętam ten moment w którym leciałem w powietrzu czego kompletnie się nie spodziewałem, no ale do rzeczy. 3 urozmaicone podjazdami kółka wyścigu, ostatnie skrócone bo już nie miałem sił i przez park do domu. Tyle emocji z dzisiejszego wypadu, trening męczący - zbieram na pulsometr. Ktoś chętny do datków, to bardzo proszę. :P